Naradę otworzył któryś z Czechów, później o głos poprosił Breżniew i przywitał zebranych. Szczególnie serdecznie przywitał generała [Ludvíka] Svobodę. Nic takiego nie powiedział, coś w rodzaju: witam generała Svobodę, a on płacze jak bóbr. Jak się popłakał Svoboda, to za nim popłakał się Dubczek. Jak tylko Breżniew wszystkich przywitał, to zaraz zrobiono przerwę. Właściwie cała narada to była jedna duża przerwa. W czasie przerwy zrobiono naradę I sekretarzy. Tam, w jakimś małym pokoju, odbyła się cała narada. [...]
Kiedy już uzgodniono komunikat, postanowiono, że podpisanie nastąpi w ratuszu na Starym Mieście w Bratysławie. To miało odbyć się gdzieś o szóstej czy siódmej wieczorem, tymczasem radio czeskie zaczęło już kilka godzin wcześniej nadawać wiadomości o miejscu i godzinie podpisania komunikatu. Jak dojechaliśmy tam, to już nie mogliśmy się przecisnąć. Jechaliśmy pośród szpalerów ludzi krzyczących: „Do Moskwy! Do Moskwy!”. Ledwo dostaliśmy się do ratusza. Ściany aż drżały od tych okrzyków. W tym momencie odbyła się taka oto scena: ktoś przemawia, krążą kelnerzy z szampanem, a [Josef] Smrkovsky podchodzi do okna, otwiera i krzyczy do zgromadzonych ludzi: „Nie denerwujcie się, już jutro jadą, zwyciężyliśmy, niczego tu nie uzyskali”.
Bratysława, 3 sierpnia
Walery Namiotkiewicz, Byłem sekretarzem Gomułki. Z Walerym Namiotkiewiczem rozmawia Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 2002.